Stanęłam jak wryta. Jakiego planu? To muszą być jacyś psychole. Jestem tego pewna. Zabijają ludzi bez wahania, gadają bezsensownie do tego wyglądają jakby urwali się z innej epoki. Poczułam jak świat wiruje mi przed oczami a potem była już tylko ciemność.
Obudziłam się w ciemnym i ponurym miejscu. Pokój był nie duży, urządzony strasznie staroświecko. Na stoliku nocnym paliła się świeca, a na ścianach wisiały lampy naftowe. Co to za miejsce? Jak się tu znalazłam? Próbowałam sobie coś przypomnieć ale to na nic. Pamiętałam tylko że rozmawiałam z obcymi facetami, którzy zamordowali moich bliskich. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł do nich Alexander. Wyglądał olśniewająco. Jego czarne jak noc włosy ułożone były w modnym nieładzie, a zimne i ciemne oczy przeszywały mnie na wylot. Poczułam, że się rumienię.
- Jak się czujesz? - Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy. Jak do cholery mam się czuć? Właśnie straciłam sens życia, zostałam prawdopodobnie uprowadzona, a na dodatek zawsze w obecności tego chłopaka robi mi się gorąco.
- Źle. Gdzie ja jestem? - Prawdę mówiąc nie oczekiwałam konkretnej odpowiedzi. Jestem wielką miłośniczką horrorów, także wiem mniej więcej jak odpowiadają czarne charaktery.
- W bezpiecznym miejscu. Mam nadzieję że wypoczęłaś, bo za chwilę czeka cię ciężka praca.
- To znaczy?
- Jak powiedział wcześniej Cole, zostałaś wybrana, a to znaczy że nie pozwolimy ci stąd uciec.- Mówiąc to oczy mu zalśniły jeszcze głębszą czernią. Jakby na coś czekał. Moje ciało zdrętwiało.
- Pozwól że ci wyjaśnię. Prawda jest taka że świat nie jest taki jak go widzisz. Jest pełen zła i nienawiści. Ale zacznę od samego początku- Oparł się o stolik, założył ręce pod piersi i wpatrywał się w jedno miejsce jakby nad czymś bardzo rozmyślał.
- Przed milionami lat urodził się pewien człowiek. Był on niesamowicie silny i potężny. Nazywał się Mędrcem. Był dobry i chciał żeby następne pokolenia szły jego ścieżką. Niestety po jego śmierci trzech jego synów kłóciło się o władzę. Dwoje najstarsi bracia zawzięcie ze sobą walczyli, nie zważając na najmłodszego, który był zwykłym człowiekiem. Najstarszy nazywał się Asistar i miał wyjątkową moc która była przekazywana tylko w jego lini geologicznej, natomiast młodszy miał na imię Michael ale jego siła była zupełnie inna od starszego brata. Mijały lata a nienawiść jaką żywili do siebie potomkowie Asistara i Michaela wciąż narastała.- Urwał, po czym wziął kilka głębokich wdechów i zaczął mówić dalej.
-Po kilku set latach raz na zawsze zakończył się ten spór śmiercią obydwojga z rodów. Wtedy postanowiono zawrzeć pokój i nigdy już nie walczyć. Lecz byli tacy którzy się buntowali. Do teraz są. Prowadzone były badania i odkryto że ty jesteś ostatnią z linii trzeciego syna Mędrca. Nie jesteś jednak zwykłym człowiekiem. Masz w sobie wyjątkową moc, która jest nam potrzebna by wprowadzić w życie nasz plan.
Słuchałam go z otwartą buzią. Nie słyszałam gorszej głupoty. Jednak coś w myślach szeptało mi że on mówi prawdę. Miałam złe przeczucia. Cokolwiek ten "człowiek" chce ode mnie, będą z tego poważne konsekwencje.
Wstałam z łóżka, omijając Alexandra wyszłam z pokoju. Korytarz był długi, nie widać było końca. Pełno drzwi i świec. Jestem w jakimś zamku z piekła rodem? W tym momencie Cole - czerwonooki mężczyzna, jakby czytając w moich myślach powiedział:
- Piekło dopiero się zacznie....- I choć nie chciałam w to wierzyć, wiedziałam że mówi prawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz