"Maggie skarbie razem z tatą mamy ważne spotkanie więc wrócimy bardzo późno do domu, odgrzej sobie obiad, a jak będziesz gdzieś chciała wyjść to nie zapomnij zamknąć domu!"
Fajnie! Nie ma to jak rodzice, którzy nie mają czasu dla swojego dziecka. Ale co ja mogę poradzić? Nie wybrałam się być córką dwóch najlepszych prawników w całym stanie. Mieszkam w dużym domu, niedaleko Nowego Jorku, rodzice bardzo lubią mnie rozpieszczać, co jest mi nawet na rękę. Zjadłam szybko płatki i pobiegłam się ubrać. Spojrzałam w lustro. Nie byłam brzydka. Szczerze to miałam niezłe powodzenie, ale jakoś nie lubiłam chodzić na randki tylko dlatego że było wiele okazji. Z natury jestem romantyczką. Czekałam, aż się zakocham, i wtedy wszystko przestanie mieć znacznie. Miałam ciemno-brązowe lekko kręcone włosy, prawie do pasa i duże zielone oczy. Lubiłam się, nigdy nie chciałam niczego zmieniać.
Kiedy myłam twarz, oświeciło mnie. Ten facet. Wczoraj, był straszny. Gdy przypomniałam sobie jego wzrok, po ciele przeszedł mnie strumień dreszczy. Co on w ogóle robił o tej porze w lesie? Może też szedł na skróty? Na szczęście pewnie nigdy więcej go już nie spotkam. Około 15:00 po wylegiwaniu się i oglądaniu głupich programów na MTV postanowiłam pójść na spacer z Pepe- moim kochanym pieskiem, rasy York. Nazwałam go tak bo jak byłam mniejsza uwielbiałam Fineasza i Ferba. Pamiętam bardzo dobrze te czasy. Razem z rodzicami, wspólne wieczorne oglądanie kreskówek. Wtedy praca nie była dla nich ważniejsza ode mnie. Na samą myśl o rodzicach zrobiło mi się smutno. Mogłoby wydawać się, że tworzymy idealną rodzinę. Ale tak nie było. Czułam się niepotrzebna. Na pierwszym miejscu praca, klijęci. Ja na drugim.
Wyszliśmy przed dom, i nagle poczułam, że muszę wejść do lasu. Coś mnie przyciągało. Tylko jakiś psychopata zrobiłby na moim miejscu coś takiego. Powoli, ale zdecydowanie weszłam w bramę drzew. Szliśmy z Pepe już dobre 30 minut. Z każdym krokiem zagłębialiśmy się w gęstości drzew, krzewów. Postanowiłam podziwiać naturę. Nagle mój piesek zaczął strasznie szczekać. Rozglądnęłam się dookoła, lecz nic podejrzanego nie zauważyłam. Przyklękłam, żeby udobruchać rozszczekanego Pepe. Kiedy wstałam zupełnie nie spodziewanie pojawił się przede mną chłopak. I to nie jakiś tam chłopak, tylko ten z wczoraj. Gdy go zobaczyłam moje serce od razu zaczęło szaleć. Czy to możliwe, że mogłabym się bać aż tak bardzo zwykłego faceta? Już nie raz widziałam obcych mężczyzn, którzy wyglądali podejrzanie, ale ten chłopak miał w sobie coś dziwnego. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam o co chodzi. Jego ubranie... Było zdecydowanie odstające od normy. Miał na sobie koszulę, a raczej biały materiał przypominający koszule. Odsłaniała ona kawałek jego klatki piersiowej, bardzo dobrze zresztą zbudowanej, co wywołało u mnie rumieniec. "Koszulę" miał czymś związaną, następnie przerzuconą przez jakiś ciemno- fioletowy materiał, który sięgał do kolan. Na szczęście miał chociaż normalne spodnie. Zauważyłam, że z jego pleców coś wystaje...Zaczęłam się zastanawiać i powoli uspokajać myśląc, że to policjant, gdy zorientowałam się, że ów chłopak ma przy sobie miecz.
- Znowu się spotykamy - moje rozmyślanie przerwał seksowny, niski głos.
- Wczoraj wracałam tędy do domu - Nie jestem dobrym rozmówcą, w ogóle nie potrafię rozmawiać, ani utrzymywać kontaktu wzrokowego. Jest najprzystojniejszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałam. Ale jego oczy. Jego oczy zabijają wzrokiem, są zimne i ciemne jak noc.
- Mam na imię Alexander - powiedział to takim tonem jakby go ktoś zmuszał.
- Jestem Madelide. Ale mówią mi Maggie- odrzekłam, po czym zrobiło mi się przykro. Po co ten koleś do mnie podchodzi, przedstawia się, a następnie patrzy i mówi do mnie jakbym była śmieciem?
- Pójdę lepiej już- odwróciłam się i już miałam odejść gdy usłyszałam.
- Bądź tu dziś o północy, jesteś wybrana- odwróciłam się by spytać się o co chodzi, ale Alexander znikł. Pusto. Rozglądałam się i nic. Kim on do cholery jest i czego ode mnie chce?Wystraszona wzięłam dalej wściekłego Pepe na ręce i udałam się do domu. Dlaczego akurat mi przydarzają się same głupie rzeczy? Najpierw Jessica Wood wykupiła mi ostatnią parę butów od Gucci'ego, a teraz jakiś koleś zaprasza mnie o północy do lasu mówiąc, że jestem wybrana, po czym znika jak duch. Najgorsze jest to że czuję, że on mówił poważnie, i że stanie się coś złego jak tak nie przyjdę.